maj 17 2004

refleksje na poduszkach


Komentarze: 6

W każdy wieczór, kiedy wykonuję jedną z ostatnich czynności, układanie poduszek, nawiedza mnie ta sama myśl: Znowu jeden dzień mniej...Zbliżam się do końca... Leżę potem długo, modlę się, wspominam Mamę, czasem swoje dzieciństwo, a potem myśli dryfuja według własnego uznania, aż do przejścia w sen.

Dziś jest szósta rocznica naszego ślubu. Dziś jest rocznica ostatniego normalnego dnia życia mojej Mamy. Rok temu, późnym wieczorem Tata musiał wezwac pogotowie, a ono zabrało Mamę do szpitala, jak się okazało, na Jej ostatnią, drogę. Bardzo mi brakuje Mamy. Nie mogę się pogodzić z tą śmiercią. Codziennie myślę, gdzie Ona jest. Coraz częściej też łapię się na tym, że wykonuję te same gesty, co Ona i robię to w ten sam sposób. Na przykład zaczesywanie włosów, smarowanie twarzy kremem. Identycznie. Z ust wyrywają mi się Jej powiedzonka i sformułowania. Geny, czy moja tesknota nakazuje mi to swoiste naśladownictwo?

Smęce, bo taki dzień, i smęcę, bo mi zimno. Smęcę, bo mi życie ucieka, i smęcę, bo nic na to nie moge poradzić.

I nawet Miś dużo płacze dziś:




muszelka : :
kobieta zamężna
18 maja 2004, 07:53
jutro znów będzie nowy dzień...
18 maja 2004, 02:12
idealu_potega ukradl[a] mi te słowa... to mi sie nausnelo na mysl- to czego nie widac, to nie znacyz ze nieistnieje
kochanica
17 maja 2004, 15:26
nie wyobrażam sobie tego gdy mojej Mamy już nie będzie. Świat wtedy byłby niczym
17 maja 2004, 13:42
Każdy trci dzień po dniu, hmm...przykro mi, ja bym chyba też nie mogła pogodzić się z tym, na pewno, nie chyba...
17 maja 2004, 11:40
Twojej mamy już nie ma fizycznie, ale jej cząstka będzie w Tobie zawsze... Pozdrowienia
17 maja 2004, 10:53
Czytajac twoja notke mysle... Ze jednak warto cieszyc sie zyciem...

Dodaj komentarz