lip 08 2003

trochę słońca


Komentarze: 7

Nareszcie, trochę go wyjrzało zza chmur. Jednak wiatr od morza był na tyle silny, że plażowanie nie było idealne. Nelusia szczękała zębami, a Misiowi siniały ustka. Trudno mi było utrzymać ich na suchym lądzie.

Nie chcę myśleć o wyjeździe z mojego rodzinnego gniazda. Już nigdy nie będzie tu, jak było. Do mieszkania wkroczy brat, zrobi remont, pozmienia... Pewien rodział mojego życia nieodwołalnie odchodzi w przeszłość. Zostało mi tylko kilka dni. Wchałaniam te atmosferę, ale i tak nie mogę zrobić żadnego zapasu. To koniec!

 

muszelka : :
09 lipca 2003, 13:35
oj ja z Cichym tez niestety nie mielismy ladnej pogody w Krakowie. Co do straty... ja nadal uwazam, ze wszystko co mamy najlepiej zachauje sie w sercu! Pozdrawiam serdecznie i sciskam
kobietaslodkogorzka
09 lipca 2003, 11:47
I koniec może być początkiem, może przynieść odrodzenie... ale z czasem... to jest największy sprzymierzeniec w tak trudnych chwilach. Ale słonko niebawem wróci do nas, może jeszcze w tym tygodniu ujrzycie fale otulone żarem promieni słonecznych, czego Wam życzę. Pozdrowienia.
09 lipca 2003, 08:52
Tak... tyle strat... przed chwilą Mama, teraz dom rodzinny... koniec dzieciństwa... Musi być Ci ciężko...
08 lipca 2003, 22:59
zabierz cos ze sobom... cos co bylo Mamy... cos co bylo jej ulubione... lub cos co bylo charakterystyczne... nawet jesli teraz za bardzo boli, kiedys bedzie ci ja przypominalo... gdy ci bedzie ciezko...
women
08 lipca 2003, 22:18
nawet nie wiesz jak Cię rozumię... też utraciłam taki mały skrawek mojego wspaniałego świata... po śmierci babci...
08 lipca 2003, 22:14
A u mnie słoneczka nadal nie ma... A ten zapas? Można zrobić - i na pewno warto.
08 lipca 2003, 20:49
Zmiany są bardzo potrzebne. Choćby po to by zdać sobie sprawę z tego, jak dobrze/źle było przedtem:)

Dodaj komentarz