w objęciach beznadziei
Komentarze: 6
Marcin byl przez weekend, ale ile mnie to kosztowalo...nie dam rady napisać. Jest w bardzo kiepskiej formie i jego katasroficzne spojrzenie na nasza sytuację zaczęlo się udzielać.
I co, że jestem dzielna? Jak pada na nas cios za ciosem. Zupelnie, jakby ktoś rzucil klątwę. Jak się wygrzebiemy z jednego problemu, zaraz pojawia się kolejny (w którym my nie mieliśmy żadnego udzialu). Odprowadziliśmy go, a teraz czuję się, jakby mnie ktoś przepuścil przez wyżymaczkę. Gdzie wyrzucić caly ten smutek? Skąd wziąć sily i nadzieją na kolejne dni?
Dodaj komentarz