a gdzie kwitnące kasztany?
Komentarze: 2
Wczoraj wieczorem przyszła do mnie córka mojej koleżanki, tegoroczna maturzystka. W czwartek zdaje ustną z polskiego i prezentacja, którą przygotowała, zajmowała jej o kilka minut więcej, niż dopuszczają "normy". Mira poprosiła mnie, abym pomogła młodej w skróceniu tego materiału. A młoda, jak lew broniła już nie całych akapitów, ale kolejnych zdań. Wszystko było jej potrzebne.
- Martusiu, litości, musisz z czegoś zrezygnować... Ten akapit o Borowskim i ten o Nałkowskiej możesz bez merytorycznego uszczerbku wyrzucić, a gdyby komisji zabrakło tych szczegółów, zapytaja potem.
Marta pokiwała głową, że raczej nie. Z trudem wykreślała wskazane przeze mnie zdania. Mierzyłyśmy czas każdej sekwencji tematycznej i tak doszłyśmy do zakończenia. Zakończenia bardzo ładnie ujętego, w którym nic nie było do wyrzucenia. Dopiero wtedy Marta ustąpiła i zrezygnowała z dwóch akapitów wspomnianych wyżej autorów.
Uff! Nie lubię ciąć... Niedawno przezywałam tę mękę z własną książką. To bardzo bolesne dla twórcy. A tu musiałam użyć "twórczego skalpela" wobec takiej młodej, zdecydowanej, ambitnej dziewczyny. Może jakoś zmieści się w narzuconych ramach? Zobaczymy juro.
Moje dzisiejsze efekty flashowe. Aby je zobaczyć, najedź myszką na biedronkę :-)
Dodaj komentarz