lut 05 2004

okna sąsiadów


Komentarze: 2

Nad ranem zaglądam w okna sąsiedniego bloku, bo tam w mieszkaniu na czwartym opiętrze, ktos wstaje o pół godziny wczesnij ode mnie. Kiedy nie dostrzegam u nich światła, z dziecięcą radością zakopuję się głębiej w ciepłą kołdrę. A gdy widzę zapalona lampkę i cienie za firanką, zaczynam czuwać, bo wiem, że za chwilę usłyszę radio.

Sąsiedzi. Okna. Zapalone światła. Życie innych. Odkąd pamiętam fascynowało mnie, pociagało. Dojeżdżałam do liceum 40 km i mijałam kilkanaście wiosek po drodze. Po czterech latach znalam każdy dom, kazdą chatę, stodołę, sklepik. Wiedziałam mniej więcej kto, gdzie mieszka, kto, gdzie pracuje, uczy się. Okna. Ludzkie sprawy, ludzkie zmagania, ludzkie radości i smutki. Jeszcze gdzies mam reportaż, jaki napisałam na polski o jednym takim gopspodarstwie, które mijałam przez cztery lata.

Hmm! Przypomniał mi sie stan wojenny. Darłowo, jako, że leżało w strefie nadgranicznej, było bardzo obstawione, a ja codziennie z tej strefy wyjeżdżałam i do niej wracalam. Kilkakrotnie byłam sprawdzana (dokumenty i pozwolenie na wyjazdy ze strefy). Milicję i WOP najbardziej interesowła futerał z wiolonczelą. Zaglądali, czy czegoś tam nie przewożę. Śmiałam się, że chyba brali mnie za szpiega. Hmm! Kiedy to było? Jakże ja się bałam, kiedy zdarzało mi sie wracać ostatnim autobusem, który w Darłowie był dopiero o 23.00 (miałam wieczorne zajęcia w szkole muzycznej), a to był poczatek godziny milicyjnej. Jak ja sie bałam patroli! A z dworca PKS musialam iść na drugi koniec miasta. Jeszcze dziś czuję ten lęk. Doskonale go pamiętam.

Ale co mnie tak nagle naszło na wspomnienia? Acha, te okna...Tak, bardzo lubię zaglądać w okna. Bynajmniej nie ze wścibstwa, ale fascynajcji codziennym, realnym życiem.

******************************************************************************************

Miś zachorował. Ma wysoką gorączkę, bolą go węzły chłonne i brzusio. Wieczorem dostał paracetamol przeciwgorączkowy i przeciwbólowy zarazem, więc jakoś zasnął, ale pewnie za kilka godzin znowu będzie obolały. Nocka z głowy.

 

muszelka : :
06 lutego 2004, 11:09
Zupełnie jak ja :). Czasem chodzę, tuż po zmroku, wyrzucić śmieci tylko dlatego, że o tej porze ludzie jeszcze nie kryją się za zasłonami, żaluzjami, roletami i mogę podglądnąć "conieco". Doskonale rozumiem tę fascynację oknami :).
05 lutego 2004, 21:53
Cóż, w moim przypadku zaglądanie w okna sąsiadów byłoby niezłym przekrojem życia w moim mieście... takie nudne, szare, typowe blokowisko - pełno ludzi, pełno problemów, ale też pełno (mam nadzieję) szczęscia.

Dodaj komentarz