płacz
Komentarze: 7
Dwa dni temu popłakałam się przy Marcinie. Dawno tego nie robiłam w jego obecności, bo to na niego nie działa, jak na zwykłego chłopa, ale powoduje dodatkowe napięcie. Tym razem jednak nie wytrzymałam. Oczywiście nie pocieszla mnie, bo to niemożliwe, ale chyba cos do niego trafiło (obym się nie myliła). Dziś bowiem poszedł z dziećmi do przedszkola, potem do bankomatu, taraz do gazowni.
Ale spłuczka w łazience nie działa od tygodnia (brak kasy na hydraulika). W mieszkaniu jest wiele innych braków, które facet dawno by już naprawił. Nie ma szans, by się tym zajął. jedyna moja nadzieja pod tym kątem, to Miś za kilka lat.
Idę na kawę. Wiersze podesłałałam do znajomej redakcji dziecięcej. Kurcze, ale cały czas mi się wszystko rymuje, az Muszelki pękają ze śmiechu i same zaczynają tworzyć wierszyki.
Czytałam dzisiejszą notkę Harley i teraz myślę, że te moje neurony jakieś niezdyscyplinowane, czy co?
(U nas znowu snieży, jak widać.)
Dodaj komentarz