rap pod łazienką
Komentarze: 11
Zimny, ciemny przedporanek. W domu ruch robię tylko ja i Michalek. Z trudem dźwigamy się z ciepłych łóżek, a właciwie jednego, mojego łóżka, bo Miś z uporem lunatykuje do nas w nocy. No więc ruszamy się ospale i nieprzytomnie.
Włączam czajnik z wodą. Dobudzam synka. Grzeję kakao, dobudzam synka.
Synek wstaje. Siusiu, mycie, kuchnia, śniadanko, KAWA! Dobudzam siebie. Zaczyna być nieźle.
Synek się ubiera, a ja hop do łazienki. Trzeba ze sobą zrobić co nieco. I kiedy tak budzę w łazience kolejne członki do życia, umyte już uszy rejestrują dziwne dźwięki. Nastawiam je czujniej. Zakręcam kran i zza drzwi dochodzi do mnie następująca pieśń poranna:
Tu-pa, tu-tu-tupta, tup-tę chcę...Chce mi sie tu-tu-ptę.
Tupę, tu-ptę, chce tutu-ptę...
I taki piękny rap w Misiowym wykonaniu budzi moje zmysły. Dobrze, że mam już pęcherz pusty, bo śmieję się do rozpuku, az nie mam siły otworzyć drzwi. A tam ciągle:
Tupta, tup-tę, tutu-pę chcę...
Tu-ptę, ptę, tu-pę...
I od tej pory, od rana mam dobry humor. Trala, la!
Dodaj komentarz