żal
Komentarze: 10
Wyszłam ze szpitala na własne żądanie. Czuję się - jakby to zgrabnie ująć - nie najlepiej, ale szkoda mi dzieci.
Zajrzałam do Muszelkowa i...uświadomiłam sobie, że drzemie we mnie wielki żal. Żal o ten nonsensowny rodzaj "procesu poszlakowego", jaki przeprowadzili klemens, popielatka, fanaberka, iwcia. Boli mnie to, że nikt w zasadzie mnie nie bronił. No cóż, mentalność "nie wtrącania się", którą jakże dobrze znam z realu, także i tu zadziałała. Te notki na ich blogach (na mój temat) i komentarze są straszne. Bardzo mnie skrzywdziły...bardzo...
Pobyt w szpitalu dał mi między innymi to, że teraz patrzę na Muszelkowo i całe blogowisko z większym dystansem. Uświadomił mi, że nie mogę narażać się na dodatkowe stresy, nieprzyjemności, bo zarówno moje dzieci, jak i Marcin potrzebują mnie. A te blogowe afery jednak bardzo mnie osłabiły psychicznie. Do pewnego momentu blog był dla mnie "oczyszczalnią" z domowych problemów. Wygadywałam się tu i było mi lżej. Ale od lipca, jak po równi pochyłej, wszystko zaczęło się psuć.
Nie mam siły dłużej siedzieć przy komputerze, bo kręgosłup, przez który zamknęli mnie w szpitalu, wciąż nie pozwala mi na dłuższe pozostawanie w jednej pozycji.
Nie umiem teraz przewidzieć, co będzie dalej z tym blogiem...Stanie się na razie dla mnie archiwum zapisków z 12 miesięcy moich zmagań z życiem.
Naprawdę mi przykro...i smutno...i żal...
W sprawie notek na tych blogach... już wszystko ucichło, nie warto tego rozdrapywać po raz wtóry, niech odejdzie w zapomnienie...
Dodaj komentarz