Najnowsze wpisy, strona 4


lis 01 2005 ...
Komentarze: 2


Mamo, Tato, pamiętam...  
muszelka : :
paź 10 2005 replay
Komentarze: 3

 

Znowu robi długi...Znowu ma idee fix... Znowu cokolwiek powiem, jest przeciw niemu...

Potem ucieka w chorobę, a ja zostaję z długami, pracą, troską o dzieci, o niego. Zostaję sama, bo komóż przyznam się do takiej choroby męża? Pogorszyłabym tylko sytuację...

Nie mogę się przeciwstawić tym jego pomysłom, bo wtedy natychmiast wpada w depresję, autoagresję, autyzm i inne nieprzyjemne sprawy. Mogę tylko z boku obserwować jego poczynania i dyskretnie starać się, by zminimalizować szkody. Jednak jestem tym coraz bardziej wyczerpana. Za plecami czuję oddech depresji i zwątpienia.

Co za koszmarna choroba!

 

muszelka : :
paź 02 2005 kruchość
Komentarze: 2

Nawet nie usiłuję sobie wyobrazić bólu Otylii...Wczoraj zaczął się dla niej koszmar, który rozciągnie się na resztę życia. Jakie to nasze życie jest kruche, jak szybko może ulecieć w wieczność...Licealiści z Białegostoku, Szymon i ci anonimowi, którzy codziennie giną z czyjejś nierozwagi, często głupoty.

Patrzę na moje dzieci i drżę wewnętrznie na samą myśl, że mogłoby się im przytrafić coś złego. Przeraża mnie to, że nie w mojej mocy jest uchronić je w 100%

muszelka : :
wrz 30 2005 odejście Taty
Komentarze: 4
To już rok, jak po Mamie odszedł i Tata.
Pamiętam ten poranek, kiedy kolejny dzień jechałam busem z Darłowa do Koszalina, gdzie leżał od tygodnia w głębokiej śpiączce. Na Górze Chełmskiej, która poprzedza wjazd do miasta, liście nabierały pierwszych jesiennych barw. W powietrzu było wilgotno, ale przyjemnie. Zapowiadał się piękny dzień...
Nie dla mnie jednak...
Brama szpitala, oddział neurologiczny, drugie piętro... Pamiętam, jak dziś, że kiedy tylko weszłam na oddział, miły pan od rehabilitacji, którego widywałam wcześniej, jakoś dziwnie szybko odwrócił się na mój widok i zniknał w najbliższej mu sali. Szłam długim korytarzem, jak zawsze z sercem trzepoczącym się z przeogromnego niepokoju. Już widziałam salę intensywnej terapii... Już zobaczyłam puste łożko Taty...Ale umysł nie nadążał za przeczuciem... - Gdzie jest tan Pan, co tu leżał? - usta same zadały pytanie pielęgniarce. Właściwie jej nie widziałam, właściwie jej nie słyszałam. A ta ostateczna wiadomość sama spadła na mnie i ścisnęła moje serce i moje gardło. - Umarł dziś nad ranem. - chyba powiedziała coś takiego.
"Nie mam już Taty...Nie mam..."
Nie płakałam. W tatmtym bólu nie płakałam. "Znieczulenie" uderzenia było doskonałe. Wykonywałam automatyczne czynności. Odebrałam jego rzeczy osobiste. Podpisałam nawet. Wyszłam z tobołkiem przed szpital. Wsiadłam do busu powrotnego. Nic nie widziałam. Ani pięknej Góry Chełmskiej, ani jeziora. Wysiadłam, jak tysiące razy onegdaj jako licealistka, na końcowym przystanku w Darłowie. Musiałam zacząć widzieć, bo wracałam do dzieci. Znieczulenie innych zmysłów wciąż działało. Nie płakałam.

Tak było przed rokiem...Płacz nadchodził powoli. Wieczorami. To nie jest zupełna prawda, że czas leczy...U mnie to nie działa. To rozstanie z Rodzicami boli coraz bardziej. Czemu nie dostałam znieczulenia na zawsze?
muszelka : :
wrz 25 2005 wielka urna
Komentarze: 1
Aleśmy się dziś umęczyli z tymi wielkimi kartami, a potem z sięganiem do wielkiej dziury w wielkiej urnie. Ale obowiązek spełniony. Wieczorem dzieci nawet z zainteresowaniem śledziły pierwsze wyniki i cieszyły się z wygranej PiS-u.     Wielkie wyzwanie dla małych wyborców :-)
 
 
muszelka : :