Archiwum luty 2004, strona 1


lut 09 2004 nim wiosna
Komentarze: 11

Pewnie się powtarzam, ale taki czas tuż przed wiosną jest cudny...Wszystko, co słoneczne, ciepłe, jasne, przed nami. Kolory nęcą, zapach stęsknionej roślin ziemi oszałamia, pąki przyczajone w pędach, wszystko, wszystko w napięciu oczekuje na swój promień, na magiczne dotknięcie Pani Wiosny.

Potem, to już czyste szaleństwo, nurzanie się w potoku barw, kakofonii zapachów, eksplozji uczuć. Tak, oczekiwanie ma słodki smak, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy pewni, że spełnienie nadejdzie.

Trzymam się tej wiosny tak kurczowo, bo od niej najdalej do jesieni. A jesień nie jest spełnieniem, jest nieuchronną zwiastunką zimy-śmierci.

 

Znowu tęsknię za Mamą.........

 

muszelka : :
lut 09 2004 będzie blogowe party
Komentarze: 4

Czy najbliższy czwartek do dobra pora na taką blogową imprezę?

 

muszelka : :
lut 07 2004 pan Bab Jag
Komentarze: 18

Michałek dziś ujął się za równouprawnieniem i zdecydował, że skoro jest Baba Jaga, musi też zaistnieć pan Bab Jag. Oboje z Nelą od samego rana dokazują na całego. Za oknem wieje, siąpi, szarzeje. Tylko ptaki kwilą zdecydowanie przedwiosennie, aż miło posłuchać...

Chodzi za mną nowa bajka...Może pozwolę jej się opowiedzieć...naciska bardzo...uparta bajeczka...

Chodzi za mną nowy szablon...uparty...zielony, jak szczypiorek na wiosnę....

Muszelkowo, moje kochane, wymyślone, jedyne....Teraz przypada nasza rocznica, ale notki lutowe wyleciały, a ja dokładnie nie pamiętam, kiedy zainaugurowałam bloga... Muszelkowo...tak go nazwałałam od samego początku....Kochane...wierne...cierpliwe...i sprawiedliwe...

Pierwsza wpisała się MintFlossie...I ja pierwszy komentarz zamieściłam u niej...Ona pierwsza instruowała mnie, o co chodzi z wyglądem bloga...Potem przyszły: Martynia, Belief, Women, Naamah, Kobieta Słodko-Gorzka, Serducho,Agakarolewska, Cyyytrynka, Cichy. Wszyscy wspierali mnie w zmaganiach z chorobą męża, własną bezradnością, smutkiem, zmęczeniem. Są ze mną do dziś...

W realnym życiu nie mogę zapraszać do domu gości, bo Marcin bardzo źle to znosi, więc chodzi za mną urodzinowe party blogowe...Czy byliby chętni na taką imprezę? Upiekę wirtualnego torta, a Wy przyniesiecie wirtualne prezenty. Ja tak lubię dostawać prezenty...

Chodzi za mną Bajeczka...Choć Bajeczko, pomożesz mi ugotować obiadek... :-)

 

muszelka : :
lut 06 2004 gadamy i gadamy
Komentarze: 3

Z Lilką. I nagadać się nie możemy. To cudowne.

A ja dziś nałaziłam się po urzędach i przychodniach, aby załatwić ów dodatek mieszkaniowy. Załatwiłam. I cały czas jestem wkuta, że mogliśmy go mieć od roku (od takiego ciężkiego dla nas roku).

Dzieci już razem chorują. Dom wywrócony do góry nogami, a do pokoiku dzieci nie da się wejść.I chyba dizś już nikt tam nie wejdzie, bo śpią z nami. Na sprzątanie mają pewna wymówkę: "Jesteśmy chorzy!" Musze się powoli przyuczać do tego, że coraz lepiej umieją zadbac o swój interes. Ech!

 

muszelka : :
lut 05 2004 okna sąsiadów
Komentarze: 2

Nad ranem zaglądam w okna sąsiedniego bloku, bo tam w mieszkaniu na czwartym opiętrze, ktos wstaje o pół godziny wczesnij ode mnie. Kiedy nie dostrzegam u nich światła, z dziecięcą radością zakopuję się głębiej w ciepłą kołdrę. A gdy widzę zapalona lampkę i cienie za firanką, zaczynam czuwać, bo wiem, że za chwilę usłyszę radio.

Sąsiedzi. Okna. Zapalone światła. Życie innych. Odkąd pamiętam fascynowało mnie, pociagało. Dojeżdżałam do liceum 40 km i mijałam kilkanaście wiosek po drodze. Po czterech latach znalam każdy dom, kazdą chatę, stodołę, sklepik. Wiedziałam mniej więcej kto, gdzie mieszka, kto, gdzie pracuje, uczy się. Okna. Ludzkie sprawy, ludzkie zmagania, ludzkie radości i smutki. Jeszcze gdzies mam reportaż, jaki napisałam na polski o jednym takim gopspodarstwie, które mijałam przez cztery lata.

Hmm! Przypomniał mi sie stan wojenny. Darłowo, jako, że leżało w strefie nadgranicznej, było bardzo obstawione, a ja codziennie z tej strefy wyjeżdżałam i do niej wracalam. Kilkakrotnie byłam sprawdzana (dokumenty i pozwolenie na wyjazdy ze strefy). Milicję i WOP najbardziej interesowła futerał z wiolonczelą. Zaglądali, czy czegoś tam nie przewożę. Śmiałam się, że chyba brali mnie za szpiega. Hmm! Kiedy to było? Jakże ja się bałam, kiedy zdarzało mi sie wracać ostatnim autobusem, który w Darłowie był dopiero o 23.00 (miałam wieczorne zajęcia w szkole muzycznej), a to był poczatek godziny milicyjnej. Jak ja sie bałam patroli! A z dworca PKS musialam iść na drugi koniec miasta. Jeszcze dziś czuję ten lęk. Doskonale go pamiętam.

Ale co mnie tak nagle naszło na wspomnienia? Acha, te okna...Tak, bardzo lubię zaglądać w okna. Bynajmniej nie ze wścibstwa, ale fascynajcji codziennym, realnym życiem.

******************************************************************************************

Miś zachorował. Ma wysoką gorączkę, bolą go węzły chłonne i brzusio. Wieczorem dostał paracetamol przeciwgorączkowy i przeciwbólowy zarazem, więc jakoś zasnął, ale pewnie za kilka godzin znowu będzie obolały. Nocka z głowy.

 

muszelka : :