Archiwum 05 maja 2003


maj 05 2003 bzy!
Komentarze: 5

Wczoraj wieczorem wyszlam na balkon i niemal zachlysnęlam się zanjomym, wspanialym zapachem. Tak mnie zaskoczyl, że musialam naocznie sprawdzić, czy mnie nos nie myli. Sprawdzilam. To byl krzew bzu, który rośnie pod oknem pokoju dziecięcego. Kwiaty rozchylily swoje drobniutkie kielichy i wyraźny zapach rozchodzil się pod naszymi oknami. Och, jaka bylam zachwycona! Ale nie mialam komu o tym powiedzieć. Dzieci jeszcze nie umieją doceniać takich doznań.

A dziś pól dnia zeszlo mi na wyprawie do Marcina. Choć wzielam wszystko, co dla niego mialam idąc z dziećmi do przedszkola, to i tak musialam wrócić po jeden, bardzo potrzebny dokument do szpitala, a więc zaliczylam jedną trasę podwójnie, a potem, kiedy wracalam od niego, policja zablokowala spory odcinek trasy i chcąc nie chcąc musialam pieszo przejść okolo dwóch kilometrów. Stopy, które z krytych butów nagle musialy przestawić się na plaskie sandaly, zareagowaly bąblami (i to pod podeszwą). Teraz chodzę jak kaleka i zastanawiam się, co ja jutro wlożę na te biedne nogi.

Marcin niestety czuje się bardzo źle. Wciąż powtarza, że ucieknie do domu. A w domu mówil, że chce do szpitala. Biedak, tak mu ciężko, że nigdzie nie będzie czul się dobrze. Żeby mu chociaż dobrali dobre lekarstwa, bo serce ściska patrząc na niego.

A Wy, moi Mili, wróciliście już z tego dluuugiego weeeekendu? Jak bylo? Prosze się tu pochwalić, albo pożalić ;-)

 

muszelka : :