Archiwum 07 lipca 2003


lip 07 2003 rejs po morzu
Komentarze: 3

Dziś trafiła się nam nie lada gratka, bo rejs statkiem wycieczkowym po morzu. Mój brat pływa na takim i zaprosił nas na pokład. A że fala była całkiem całkiem, to huśtało bardzo przyjemnie. Na dziobie dzieci krzyczały, jak na szybkiej karuzeli, a grzywy fal rozbryzgiwały się i moczyły tych, co stali blisko burty. Moim Muszelkom jednego rejsu było mało, porposiły o drugi. Popłynęliśmy. Huśtało jeszcze bardziej. Gdzieś w połowie kursu, maluchy stały się mniej ruchliwe. Schowały się do mesy, siadły niemrawo przy stole i zaczęły im się zmieniać kolorki twarzy: blady, zielony, czerwony.

- Oj, niedobrze! Nela choć tu bliżej! Chodź, chodź, mam tu woreczek!

Nie zdążyła, chlusnęło z niej.

- Spokojnie, kochanie, nie płacz! Tak się czasem dzieje na morzu.

- Mamusiu! Chcę już do domu!

- Nie możemy, musimy dopłynąć do portu.

- Mauuusiuuuu! Chcę do domuuuu!

W tym czasie Michałek znieruchomiał na dobre. Mętny wzrok. Nagle złapał się za brzuszek.

- Boli mnie brzuch!

- Niedobrze ci?

- Boli mnie brzuch!

Do woreczka Misiu, do woreczka!

Nie wiedziałam komu trzymać woreczek. I wkońcu sama nie wytrzymałam. To był widok! Brakowało mi jednej ręki, bo musiałam trzymać trzy woreczki. Hi, hi! Córka Rybaka i wnuki rybaka! Taka plama!

Teraz chce mi się śmiać  z tej morskiej przygody. A rejsy zaliczone! I to najważniejsze.

A jakie cudowne fale! Ach! i Och!

 

 

muszelka : :