Archiwum wrzesień 2003, strona 3


wrz 13 2003 chory Miś
Komentarze: 9

Michalek już wczoraj po leżakowaniu wydal się paniom podejrzany. Zachowywal się dość niemrawo, mial podpuchnięte oczka. Ale po przedszkolu zrobilo się u nas lekkie zamieszanie, bo dostaliśmy bilety do cyrku, a dzieci bardzo chcialy tam pójść (pierwszy raz). Sprawdzilam, kiedy jest występ i okazalo się, że z a godzinkę. Szybka decyzja (ja nie jestem milośniczką sztuki cyrkowej, ale achowalam w pamięci dziecięce wspomnienia i ten magiczny nastrój, i klownów, i lwy). Poszliśmy. calą czwórką.

Cyrk, jak cyrk. jednak Miś bardzo narzekal na ból nóżek, prawie nie byl zainteresowany występami. nela natomiast szlala z radości i ciekawości. Ja jakoś przezylam cyrkowy wypad. Wieczorem jednak widzialam, ze z Michalkiem nie jest wesolo. Bylam pewna, że w nocy będzie mial gorączkę. Nie mylilam się. Przyszedl do mnie rozpalony i bardzo biedny. Dostal Panadol i zasnąl przytulony i gorący. Drugą dawkę musialam dać mu nad ranem.

A Marcin też się gorzej czuje. Mówi, że znowu męczą go ponure myśli. Ja chcialam Wam tylko przypomnieć, że jutro jest dzien cierpiących na schizofrenię. Jak myślicie, czy takie dni mają sens?

 

muszelka : :
wrz 12 2003 lubię zaglądać w okna
Komentarze: 10

Nareszcie udalo mi się pokazać moją kuchareczkę. Szkoda tylko, że mam zepsuty skaner i efekt jest kiepski (ale tylko tutaj). Na oknie jest bielusieńka i bardzo dobrze widoczna. A teraz robię sobie firankę.

Ach niedawno idę sobie po osiedlu, a tu przed jednym blokiem ktos naciąga sobie wypraną, szydelkową firanę, taką gdzieś 3metry na pięć. Piękny wzorek, cudna robota. Aż stanęlam na kilka chwil z wrażenia. teraz będę szukala w oknach tej firany. Każda nowoczesna przy niej wygląda, jak uboga siostra.

 

muszelka : :
wrz 10 2003 moje uspojacze
Komentarze: 14

Jednym z moich sposobów na radzenie sobie ze stresem jest robotkowanie: dzierganie, wyszywanie, dubanie i jeszcze inne "-anie". Ostatnio zrobilam sobie "Kucharkę" (filet szydelkowy), która zawisla na moim kuchennym oknie. Hehe! Kto zobaczy takie okno, będzie wiedzia, gdzie mieszkam.

 

PS: Te smugi na środku, to wina skanera :-)
muszelka : :
wrz 09 2003 pat
Komentarze: 8

Hm, ale to ona nas "nie widzi", ona mnie nienawidzi. Ja mam pójść do niej i prosić o pojednanie? Negocjować? Co? Negocjować z jej nienawiścią? Dzieci wiedzą, że ona jest, ale tam nie chodzą, własnie po to, aby nie ustawiała ich za moimi plecami. W miarę ich wzrastania, chcę mówić o tym, jak nas potraktowala, dlaczego nie mamy kontaktu. A jak już będą cakiem dużo, to sobie tam pójdą. Wierzę, że będą już na tyle mądre, że odnajdą się w tej nienormalnej sytuacji.

No, ja nie wiem, jak mam negocjować z siewca nienawiści? Żaluję, że poruszylam ten temat, bo jestem jeszcze glupsza...

 

muszelka : :
wrz 09 2003 sama nie wiem
Komentarze: 9

Ponieważ matka mojej teściowej już nie daje rady (81 lat), ta musi sama biegać na zakupy. No i dziś, kiedy ja z Muszelkami szlam do przedszkola, ona - doslownie - wyrosla przed nami, znalazla się naprzeciwko...ja nic, dzieci nic (najwyraźniej jej nie pamiętają)...minęla nas...ona nic, my nic...tylko moje serce znalazlo się gdzieś na wysokości chodnika.

Wiem, że to nie jest normalna sytuacja, że babka mija swoje wnuki na ulicy, jak obce dzieci, wiem. Jednak ona obwinia o to mnie, nie bacząc, że to ona osobiście wyrzucila nas ze swojego mieszkania. W najtrudniejszym momencie choroby Marcina, dolala oliwy do ognia, dorzucila mnóstwo niepotrzebnego cierpienia.

Dlaczego jednak u mnie pojawiają się skrupuly, że powinnam dzieci puszczać do niej? Naprawdę nie wiem, jak postąpić? Ona mnie nigdy nie przeprosila, nie uważa za czlonka rodziny, mówi o mnie najgorsze rzeczy. Co robić?

 

muszelka : :