Archiwum 15 maja 2004


maj 15 2004 lekarz, juwenalia i kaczuszki
Komentarze: 5

Wczoraj dotarłam do mojej starej przychodni przy Rynku Głównym. A tam ruch, pełno cudaków, szkła, gwar i szał. Krakowskie Juwenalia.

Zanim tam dotarłam, załatwiałam jeszcze inne rzeczy i jechałam przez Salwator. Z powodu piątkowych korków, autobus przystawał co chwilę. W pewnym momencie patrze, a tam pod KOpiec Kościuszki zapyla rodzinka kaczuszek. Mama Kaczorowa z powagą nawołuje swoje maleństwa, które i tak niemal deptały jej po ogonie. Ludzie się uśmiechali, a ja cieszyłam się, ża akurat majstrowałam przy włączonym aparacie i mogłam szybko pstryknąć choć jedną fotkę. Sami popatrzcie:

 


Potem dopiero była przychodnia, pani doktor, która nie widziała mnie od narodzin Michałka, mój lęk itp. itd.

Wyniki będą we wtorek, ale zostałam uspokojona, że nic strasznego się nie dzieje. Odetchnęłam, choć nie do końca. Ja nie moge sobie pozwolić na poważne niedomagania. Nie mogłabym pójść  do szpitala. Ach, nie chcę nawet o tym myśleć, ani pisać.

Znowu zrobiło się chłodno. Letnie ciuchy czekają na swoją kolej, a ja musiałam nawet wyciągnać to, co wcisnęłam w głebię szafy, jako zimowe.

I jak podoba się moje stadko?

 

 

muszelka : :