Komentarze: 9
Ostatnio tylko narzekam, ale co na to poradzę, że przytrafiają mi się same smutne rzeczy. Staram się nie poddawać, bardzo się staram. Piszę, czytam, robótkuję, aby zająć czymś ręce i umysl. Podświadomośc jednak też robi swoje i czuję, jak gromadzi we mnie coraz więcej lęku.
Zawsze myślaam, że jak będę miala męża, to każdy ból i każdy smutek podzielę na pól, a każdą radość i szczęście pomnożę przez dwa... Nie wyszlo. Jestem z tym wszystkim sama.
BTW: Zaglądam na blogi Martyni i Agi, bo jakoś pusto tu bez Nich. O Martyni przynajmniej coś wiemy, ale Aga? Co jej się prztrafilo, że nie zagląda tu i nie odbiera poczty? Czy ona aby również nie trafila do szpitala?
Jaki smutny ten maj! Nawet pod względem pogody...
W czerwcu wychodzi kolejna moja książka, ale wydawnictwo zrobilo poważny bląd w moim nazwisku. Nie da się już tego odkręcić. Przepraszają. A mnie to wkurza! Podobna sytuacja zdarza mi się już drugi raz. To przykro patrzeć na swoje dzielo, które nieopatrznie podpisano jakby nie moim nazwiskiem. Czy jestem drobiazgowa? Być może, ale jakoś czuję się integralnie związana ze swoim nazwiskiem. Mialam zaufanie do wydawcy i nie poprosilam o końcową autoryzację. I kilka dni temu rzuciam okiem na stronę z zapowiedziami, a tam... ach, przestanę może już przynudzać, co?
Tu wyobraźcie sobie moje machnięcie ręką na cale to zamieszanie. :-)