Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
Archiwum 10 kwietnia 2005
W 2003 roku umarła moja Mama. W 2004 roku umarł mój Tata. W tym roku umarł Papież. Wszyscy byli dla mnie bliscy, ważni, kochani.
Nadmiar uczuć żalu, smutku, nadmiar łez, osamotnienia, przypomniał mi o tym miejscu.
Wrzuciłam więc w Sieć moje emocje.
To nic, że niektórzy (a właściwie ta jedna, biedna osoba) wciąż wyszukują tu słabych punktów, by mi dokuczyć, by znowu wetknąć szpilę.
Po tym, co ostatnio przeszłam, takie rzeczy wydają mi się nieistotne.
Nabrałam dystansu, perspektywy.
Ten mój blog, ten zapis już kilku lat, jest dla mnie ważny. Ostatnie dni dały mi ostateczny powód, by wrócić.
A ponieważ nie zlikwidowano go, więc pewnie ma istnieć.
Mój różaniec od Papieża...
jest ze mną.
Po jego paciorkach
od lat
spływa na mnie pokój.
Był ze mną i z Mamą,
kiedy odchodziła.
Był ze mną i z Tatą,
kiedy odchodził.
Jest ze mną teraz.
Trzymałam go w dłoniach
wołając koronką o Miłosierdzie
dla Niego.
Byłam w kościele.
Byłam tam, kiedy wybiła
21.37
Mój różaniec od Papieża
zostanie ze mną do końca.