Komentarze: 1
Dostałam dziś od znajomej dwie sadzonki kwiatów: pnące róże (ponoć różowe) i hortensje (nie wiem, jakiego koloru) i do tego nasiona jakiś wysokich kwiatów. Posiałam i zasadziłam wszystko od strony balkonu, bo pod oknami od kuchni blokersi z góry zrobili sobie śmietnik. Wyrzucają przez okno pety, papiery, kapsle i gumy. Mam nadzieję, że kwiatki zaakceptują nowe miejsce i nam pięknie rozrosną się.
Poza tym w tym roku planuję nasz krzew winny tak przyciąć i tak umocować, aby kiedy pojawią się owoce, nie wisiało na nim pół osiedla wyrostków. W ubiegłym roku dosłownie aż balkon się trząsł, a okna drżały od wstrząsów. Puszczę po prostu wszystko dużo wyżej.
Jestem też pełna obaw, co do sąsiadów-blokoresów. W tatmtym roku dali nam tak w kość, że z obawy o Marcina, po czterech miesiącach próśb, oddałam sprawę do sądu grodzkiego. Dwie osoby dostały kary, obie dziewczyny są z naszej klatki. Czy wyciągną wnioski? Trudno przewidzieć.
Gdybym znowu miała przez całą wiosnę, lato i początek jesieni wysłuchiwać tych wrzasków, wularyzmów, wąchać smród pijackich oparów i papierochów, to tracę całą radość z tych ciepłych dni. Dzieci boją się same spać, bo dzikie okrzyki, śmiech, telefony i sms-y wybudzają je do północy i później. Marcin musi zwiększać dawki leków i w łeb bierze jego terapia. No koszmar!
Najlepsze jest to, że ta najdziksza z blokersów i największa prowodyrka jest już wysoko w ciąży. Może to ją ostudzi? Może bezsenne noce spowodują, że nie będzie gromadziła swojego klubu pod oknami? Nie wiem, nie wiem.