Archiwum maj 2005, strona 2


maj 04 2005 deszcz, sąsiedzi i winne krzewy
Komentarze: 2

Pada...Zieleni się...Pachnie...

Maj ma być w tym roku mokry, z czego cieszą się rolnicy. Sąsiad zasadził pod naszym balkonem jeszcze jeden krzew winny. Jakąś wcześniejsza odmianę, a przy okazji skopał sporą część (nieskopanej przez nikogo) ziemi.

- Niech pani sobie posadzi jeszcze jakieś kawiaty! - powiedział.

- Dziękuję! To naprawde bardzo miłe z pana strony! - byłam bardzo uradowana, gdyż większość sąsiadów z klatki to jakieś gburowate typy. Na nasze powitania i uśmiechy, odpowiadają milczeniem, albo dziwnymi minami. Przypomnę, że mieszkamy w tym, bloku od niedawna.

I tak trzeba będzie jeszcze kupić nasiona kwiatów, albo sadzonki i wykorzystać taki miły gest sąsiedzki.

- To dla wspólnej korzyści - odpowidział ów sąsiad, kiedy wciąż mu dziękowałam.

- No tak. Wszystkim będzie przyjemniej pod oknami.

Pada...Rośliny się kąpią i rosną...Pada...Wiosna w pełni...

Tęsknię za Rodzicami...Niedługo miną dwa lata od odejścia Mamy. Kilka dni temu zobaczyłam kobietę, która miała bardzo podobną sylwetkę i ruchy do mojej Mamy. Ta fizyczność, to wspomnienie wywołało tak silny skurcz serca, taki bolesny skurcz!

 

muszelka : :
maj 03 2005 smutaskowy poranek
Komentarze: 2

Doszła mnie wczoraj pewna smutna informacja i cały wieczór, a teraz poranek upływa smętnie. Tak trudno uodpornić się na ból i tak trudno go nie czuć.

A pod balkonem i oknami znowu kwitną bzy i pachną! Pachną! Pięknie, majowo, fioletowo!

Słucham sobie Rynkowskiego o Tych, co odeszli i darach losu. Trochę mi lżej...

muszelka : :
maj 02 2005 rowerki
Komentarze: 2

Oj, dzisiaj znowu przyjdzie mi uczyć dzieciaki jazdy na rowerze. Ich rówieśnicy już od roku śmigają, a moje gagatki mają duży lęk, jak tylko zabiorę rękę z ich ramienia. I jak ich namówić na konieczne ryzyko i kilka wywrotek?

Potem - już to widzę - przyjdzie czas na rolki.

Dzieci to mają tyle rzeczy do nauczenia się!

muszelka : :
maj 01 2005 inny rytm niedzieli
Komentarze: 3

Wczoraj pod wieczór wyruszylismy całą czwórką na spacer, na lody (pierwsze gałkowe w tym roku). Marcin wymyślił, abyśmy "zaliczyli" już niedzielną Mszę Św. Nie bardzo mi to pasowało, bo nazajutrz nie było nic na przeszkodzie, żeby pójśc do kościoła, Ale spostrzegłam, że mu na tym zależy. Jest chory, więc nauczyłam się odbierać jego pozawerbalne sygnały.

Zgodziłam się. A dziś widzę, że to była dobra decyzja. Bolą mnie zatoki i chyba mam lekką gorączkę. Wszystko robię w zwolnionym tempie. Niedziela jest spokojniejsza. Czasem warto skorzystać z intuicji i innych nienamacalnych umiejętności. :-)

muszelka : :