Komentarze: 3
Dzieci z naszego przedszkola modlące się pod kurią.
"Jakby się kto pytał, Frańciszkańska 3!"
I jeszcze Adaś wyjatkowo patriotycznie!
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Dzieci z naszego przedszkola modlące się pod kurią.
"Jakby się kto pytał, Frańciszkańska 3!"
I jeszcze Adaś wyjatkowo patriotycznie!
Nad ranem, kiedy już właściwie nie spałam, ale tak drzemałam, miałam dość specyficzne sny. Zwłaszcza jeden motyw był niezwykły: moja tęsknota i modlitwa zarazem o to, by mój Marcin znowu był, jak kiedyś, jak na początku małżeństwa, jaki był przed chorobą.
Matko! Jak mi go brak w tej prawdziwej postaci, z tymi uczuciami! Choroba zrobiła z niego zupełnie innego człowieka, a każda kolejna dawka silnych leków oddala go ode mnie.
I właśnie te dzisiejsze sny przypomniały mi tamtego Marcina. Jakże serce mi się ścisnęło, kiedy obudziłam się...
Czy mój Marcin wróci jeszcze do mnie?
Ile z tego zostanie?
Ile jedności, ile świateł?
Ile z tego zostanie?
Ile z tego jest we mnie?
Wiara umocniona...
Nadzieja rozświetlona...
Miłość przytulona...