Komentarze: 4
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Dzisiaj grupa przedszkolna, w której są moje dzieciaki, miała zajęcia otwarte. Poniżej kilka ujęć z tychże zajęć:
A potem hulanie po podwórku!
Czemu tu wróciłam?
Bo cierpienie i odejście Papieża wyzwoliło mnie!
Moje cierpienie, cierpienie mojego męża, nasza walka z wiatrakami, a więc jego nieuleczalną chorobą, nabrały sensu.
W końcu to do mnie dotarło: to ma sens!
Droga do wyzwolenia prowadzi przez ból, przez zmaganie z własną słabością, ograniczeniem i ograniczenienm innych.
Wróciłam, bo lubię pisać, zapisywać, lubię tworzyć!
To co, że znajdzie się zawsze ktoś, kto jeszcze nie dorósł, kto swoim nieokrzesaniem rani innych. To trzeba spokojnie przyjąć.
Czyjeś opinie o mnie wcale mnie nie zmieniają.
Wróciłam, bo odnalazłam siebie.
Piszę i jednocześnie wykrzywiam się nad patetycznością tych sformułowań. Nie oddają one istoty mojego doświadczenia.
Trudno.
Idę ucałować mojego Pana Twarożka i pogłaskać jego siostrzyczkę.
Moje dzieciaki, 6 i 5 lat już jakiś czas temu nauczyły się czytać. Teraz właśnie Michałek wziął się za rozwiązywanie krzyżówek. Takich dla dorosłych. Choć nikt u nas tym się nie para, on wynalazł sobie jakąś w gazecie z programem i wpisuje hasła.
Dostali też dzisiaj tabliczkę mnożenia (reklama soku Kubuś) i sobie ćwiczą. Maluchy chłoną wiedzę, niczym gąbki. Ciekawe, czy jak pójdą do szkoły nie minie im to?
A rano, w drodze do przedszkola, Michałek zapytał mnie:
- Co to za legenda o Panu Twarożku na księżycu?
- Yyyy???!!! - miałam głupią minę. Wytężam umysł, myślę, myślę... - AA! Chyba myślisz o Panu Twardowskim?
- Acha, tak, o Panu Twardowskim! - synek był zadowolony. Ja się roześmiałam, a ze mną dzieci. I tak wesoło doszliśmy do przedszkola.
Michał ma szczególny dar przekręcania wyrazów. I tak już mamy w naszym rodzinnym slangu:
- klaksony
- fopak
- dma
- i mnóstwo innych, których teraz nie pomnę.
Szkoda, że niedługo ten etap rozwoju przejdzie do historii.
Dostałam dziś od znajomej dwie sadzonki kwiatów: pnące róże (ponoć różowe) i hortensje (nie wiem, jakiego koloru) i do tego nasiona jakiś wysokich kwiatów. Posiałam i zasadziłam wszystko od strony balkonu, bo pod oknami od kuchni blokersi z góry zrobili sobie śmietnik. Wyrzucają przez okno pety, papiery, kapsle i gumy. Mam nadzieję, że kwiatki zaakceptują nowe miejsce i nam pięknie rozrosną się.
Poza tym w tym roku planuję nasz krzew winny tak przyciąć i tak umocować, aby kiedy pojawią się owoce, nie wisiało na nim pół osiedla wyrostków. W ubiegłym roku dosłownie aż balkon się trząsł, a okna drżały od wstrząsów. Puszczę po prostu wszystko dużo wyżej.
Jestem też pełna obaw, co do sąsiadów-blokoresów. W tatmtym roku dali nam tak w kość, że z obawy o Marcina, po czterech miesiącach próśb, oddałam sprawę do sądu grodzkiego. Dwie osoby dostały kary, obie dziewczyny są z naszej klatki. Czy wyciągną wnioski? Trudno przewidzieć.
Gdybym znowu miała przez całą wiosnę, lato i początek jesieni wysłuchiwać tych wrzasków, wularyzmów, wąchać smród pijackich oparów i papierochów, to tracę całą radość z tych ciepłych dni. Dzieci boją się same spać, bo dzikie okrzyki, śmiech, telefony i sms-y wybudzają je do północy i później. Marcin musi zwiększać dawki leków i w łeb bierze jego terapia. No koszmar!
Najlepsze jest to, że ta najdziksza z blokersów i największa prowodyrka jest już wysoko w ciąży. Może to ją ostudzi? Może bezsenne noce spowodują, że nie będzie gromadziła swojego klubu pod oknami? Nie wiem, nie wiem.