Komentarze: 8
Niedobrze! Znowu doganiają mnie smutki. Potrzebuję wsparcia...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Niedobrze! Znowu doganiają mnie smutki. Potrzebuję wsparcia...
"Zima, zima, zima, jak to tak?"
Muszelki trenują kolędy.
Miś m.in.śpiewa tak: "Pała na wysokości, pała na wysokości...",
a Nela inną tak: "Goryja, goryja...".
Niestety, to co wcześniej było u Misia, to nie była ospa. Ospę ma dopiero teraz, ale jaką! Krosta na krostce i jeszcze przybywają następne. Co to będzie wieczorem?
Bardzo biedny Miś. A tak cieszył się nadchodzącymi urodzinami (w Święta), które miał wcześniej obchodzić w przedszkolu, gdzie jest specjalny kącik dla Jubilatów i Pinio-Urodzinio i cała gala z czapeczkami i honorami. No cóż. może między Świętami a Nowym Rokiem uda się ta piniowa imprezka...
Naamah...myślę o Tobie...
Dziś widziałam piękną grafikę w naturze: na drzewach w lesie, na każdej gałęzi utrzymała się duża warstwa śniegu. Nagromadzenie tych czarno-białych krzywizn dawało niezwykły efekt. Żałowałam, że jadę autobusem i żałowałam, że nie mam przy sobie swojego Canona...Pięknie, cudownie..W oddali była mgła. Wszystko takie spokojne, tajemnicze, zadumane.
Idą Święta...
Skrzypi śnieg...
Idą Święta...
Skrzy się śmiech...
Idą Święta...
Pachnie świat...
Idą Święta...
Cudów czas!
I to nie tylko atmosferycznego, choć ten nareszcie uradował moje Muszelki. Nie mogłam dziś z nimi dojść do przedszkola, bo niemal tarzały sie w świeżym puchu. Co za radość! Dzieciom czasem tak niewiele potrzeba... W sieni przedszkola musiałam dlugo otrzepywać moje kochane bałwanki. Pewnie jak będa wracać białego szalenstwa już nie będzie.
A ja ma pytanie do zorientowanych: Ile w supermarketach kosztują sztuczne choinki 2-metrowe? Bliżej mam do placu targowego i wolałabym tam kupić drzewko, ale jeśli ceny przebiją targ, kupię w jakimś Tesko, Kerfurze, Aukalfie lub innym Żancie.
Bywa, że podczas domowych zajęć rozmyślam o problemach znajomych z blogów. Często myślę o Martyni i jej patowej sytuacji, a dziś pomyślałam sobie (wybacz Martyniu), że jej sytuacja nie jest jeszcze taka najgorsza. Ma o kim mysleć, ma za kim tęsknić, czasem spotyka się znim. Wie o jego miłości, czułości...
A ja mam męża obok. Wygląda jak ten cudowny facet, z którym poszłam do ołtarza, z kórym przeżyłam wiele niezwykłych chwil. To on, a jednak nie on. Chodzi koło mnie, śpi koło mnie, wszystko robi koło mnie. Bywa nieobliczalny. Jest chłodny, zdystansowany. Nie rozumiem go. Przestał być agresywny i autoagresywny, ale jakby nie ma w nim życia uczuciowego, ani wobec mnie, ani wobec dzieci...
Jest bezradny. Cierpi. Boi się. Nie umie przybić gwoździa, ani niczego naprawić. Koncentruje się na podstawowych potrzebach.
Tęsknie za moim mężem, który jest, ale go nie ma. Jak opisać ten ból? Jak myśleć o przyszłości? Jak znieść taką samotność? Czy ja jeszcze mogę na coś liczyć? Na coś czekać?