Archiwum maj 2004, strona 2


maj 18 2004 k i g
Komentarze: 6

Mój kochany Michałek dziś rano pierwszy raz wymówił niemal poprawnie "k", a nie "t" i "g" a nie "d".

Trochę mi szkoda tego jego seplenienia: tubet, toleda, tura, tupa, duzit itp. Ale przecież musi się rozwijać, prawda?

Ach te dzieci!

 

Ale miś płacze i dziś :-(
muszelka : :
maj 17 2004 refleksje na poduszkach
Komentarze: 6

W każdy wieczór, kiedy wykonuję jedną z ostatnich czynności, układanie poduszek, nawiedza mnie ta sama myśl: Znowu jeden dzień mniej...Zbliżam się do końca... Leżę potem długo, modlę się, wspominam Mamę, czasem swoje dzieciństwo, a potem myśli dryfuja według własnego uznania, aż do przejścia w sen.

Dziś jest szósta rocznica naszego ślubu. Dziś jest rocznica ostatniego normalnego dnia życia mojej Mamy. Rok temu, późnym wieczorem Tata musiał wezwac pogotowie, a ono zabrało Mamę do szpitala, jak się okazało, na Jej ostatnią, drogę. Bardzo mi brakuje Mamy. Nie mogę się pogodzić z tą śmiercią. Codziennie myślę, gdzie Ona jest. Coraz częściej też łapię się na tym, że wykonuję te same gesty, co Ona i robię to w ten sam sposób. Na przykład zaczesywanie włosów, smarowanie twarzy kremem. Identycznie. Z ust wyrywają mi się Jej powiedzonka i sformułowania. Geny, czy moja tesknota nakazuje mi to swoiste naśladownictwo?

Smęce, bo taki dzień, i smęcę, bo mi zimno. Smęcę, bo mi życie ucieka, i smęcę, bo nic na to nie moge poradzić.

I nawet Miś dużo płacze dziś:




muszelka : :
maj 15 2004 lekarz, juwenalia i kaczuszki
Komentarze: 5

Wczoraj dotarłam do mojej starej przychodni przy Rynku Głównym. A tam ruch, pełno cudaków, szkła, gwar i szał. Krakowskie Juwenalia.

Zanim tam dotarłam, załatwiałam jeszcze inne rzeczy i jechałam przez Salwator. Z powodu piątkowych korków, autobus przystawał co chwilę. W pewnym momencie patrze, a tam pod KOpiec Kościuszki zapyla rodzinka kaczuszek. Mama Kaczorowa z powagą nawołuje swoje maleństwa, które i tak niemal deptały jej po ogonie. Ludzie się uśmiechali, a ja cieszyłam się, ża akurat majstrowałam przy włączonym aparacie i mogłam szybko pstryknąć choć jedną fotkę. Sami popatrzcie:

 


Potem dopiero była przychodnia, pani doktor, która nie widziała mnie od narodzin Michałka, mój lęk itp. itd.

Wyniki będą we wtorek, ale zostałam uspokojona, że nic strasznego się nie dzieje. Odetchnęłam, choć nie do końca. Ja nie moge sobie pozwolić na poważne niedomagania. Nie mogłabym pójść  do szpitala. Ach, nie chcę nawet o tym myśleć, ani pisać.

Znowu zrobiło się chłodno. Letnie ciuchy czekają na swoją kolej, a ja musiałam nawet wyciągnać to, co wcisnęłam w głebię szafy, jako zimowe.

I jak podoba się moje stadko?

 

 

muszelka : :
maj 13 2004 szukam odwagi
Komentarze: 8

Żeby wreszcie pójść do lekarza. Tak bardzo bolą mnie przydatki, a ja się boję sprawdzić, dlaczego.

 

muszelka : :
maj 11 2004 to mnie osłabia
Komentarze: 6

Nie wiem, jak inni ludzie, ale na mnie brak czyjejkolwiek troski o mnie, choćby nikłego jej przejawu, działa okropnie. A tak - niestety - jest od prawie roku, bo już tyle nie ma Mamy.

Kiedys Marcin nie pozwoliłby, żeby wiatr mnie przewiał, a deszcz przemoczył, a dziś, kiedy w burzy szliśmy po dzieci, niespodziewanie podzielił się swoim parasolem...Ale tylko dlatego, aby uchronić przed przemoczeniem aparat... :-(((

Bardzo mi było smutno, bardzo. To taki obrazek mojej sytuacji.

Dlatego doceniajcie oznaki troskliwości, czułości. One są niczym balsam dla naszej psychiki. Bez nicz coś w człowieku więdnie, usycha, a na puste miejsce zakrada się smutek.

I z drugiej strony: sami dawajcie bliskim odczuć, że wam na nich zależy. To nic ne kosztuje, a jest takie istotne.

No i pomoralizowałam trochę, ale to tylko w wyniku refleksji nad własnym losem.

Poniżej zobaczcie dzisiejszy grad. Spory, prawda? Jak groch. A jak dudnił cudownie o blaszane dach i parapety! Ach!

 

muszelka : :