Najnowsze wpisy, strona 68


lip 30 2003 dodatki
Komentarze: 7

Pododawalam dzisiaj kilka rzeczy na moim blogu.

Moje dzieciaki kazaly sobie na "na okrąglo" puszczać śmiejącego kotka i śpiewające emotikony. Jak jesteście ciekawi, co to takiego, poszukajcie sobie sami ;-)

Mnie najbardziej bawi "volare".

 

muszelka : :
lip 29 2003 pomyślę o tym jutro...
Komentarze: 7

Postanowilam nie martwić się na zapas. Po co wydlużać sobie czas stresu? A może nie będzie aż tak źle? Skupię się na teraźniejszości.

Wczoraj wieczorem mój malutki Michalek wziąl swoją klawiaturę i usiadl za mną, kiedy robilam coś przy komputerze. Stukal razem ze mną:

-  Mamusiu, ja pracuję z tobą.

- Dobrze, kochanie.

Ale już po krótkiej chwili mój wspópracownik leżal kolo swojej klawiatury i spal slodkim snem. :-) Wzruszona przenioslam go do dziecięcego pokoiku na jego lóżeczko. Potem i tak "przylunatykowal" do mnie.

A dziś kupilam wreszcie kamienny garnek (poprzedni, Marcin podczas przeprowadzki uznal za zbędny i wyrzucil) i przygotowalam ogórki. Będą malosolne. Już mi cieknie ślinka....

 

muszelka : :
lip 28 2003 holender jasny!
Komentarze: 8

Wlaśnie dowiedzialam się, że kolejnym ciosem w naszą rodzinę może być odebranie etatu Marcinowi. Podobno szykuje się jakaś redukcja i jego wakat jest poważnie zagrożony...

Przecież on natychmiast się zalamie i miesiące spędzone w szpitalu pójdą na marne...Co robić? Szlaban by to trafil!

Czy te klęski kiedyś się skończą?

 

muszelka : :
lip 27 2003 ciężki wieczór
Komentarze: 6

Wczoraj dopada mnie taka migrena, że nie chcialo mi się żyć. Doprawdy te bóle glowy stają się dla mnie  nie do zniesienia. Męczylam się do pólnocy. Potem jakoś "naćpana" różnościami przeciwbólowymi usnęlam. Niestety po kilku minutach zjawil się Michalek, który w Darlowie przyzwyczail się do spania ze mną i teraz co noc "lunatykuje" do mojego lóżka.

Dziś czuję się niczym przepuszczona przez wyżymaczkę.

 

muszelka : :
lip 25 2003 ale wycieczka!
Komentarze: 9

Wczoraj Marcin przyjechal na cotygodniową przepustkę ze szpitala. Na szczęście czuje się coraz lepiej i jest szansa, że jeszcze z miesiąc i go wypiszą.

Zawsze opowiada mi o różnych wycieczkach, jakie mają w ramach "aktywowania" ich do normalnego życia. W minionym tygodniu byli na naszym krakowskim Kazimierzu. Jedną z "atrakcji" bylo zaliczenie PUB-u i wypiecie, bądź zjedzenie czegoś na częściowy koszt szpitala. Ale to jeszcze nie jest śmieszne... W pewnym momencie terapeutka, która z nimi byla wyjawnila barmance, że ta "wycieczka" jest ze Szpitala Babińskiego... I pani podobno zbladla... Dobrze, że nie trzymala w tej chwili niczego w rękach, bo pewnie z wrażenia by potlukla. A "wycieczka" byla już zaopatrzona we wszystko, co zamówila.

Wyobrazilam sobie mine tej pani i jej panikę... bardzo mnie to rozbawilo. Ludzie myślą schematycznie: jak ktoś jest "z Kobierzyna", jak się u nas w skrócie okresla, to jest wariatem.

Z drugiej strony jest to smutne, ale co na to poradzić? Nawet fakt, że oni byli z oddzilu otwartego, rehabilitacyjnego, nie mialo dla tej pani znaczenia. Byli przeciez "z Kobierzyna".

muszelka : :