Wczesnym i chlodnym rankiem w glęboko zaspanym pokoju rozleglo się dziwaczne: "Prrr! prrrr! Pr, pr!" Neurony w moim mózgu natychmiast zaczęly lączyć synapsy w poszukiwaniu sensu tego dziwacznego zjawiska akustycznego:
- Hej, ty, z podświadomości! Zmykaj! Odejdź w kąt! Mamy zadanie! Trzeba wybudź wlaścicielkę!
- E tam! Tak dobrze się jej śpi! Nie zawracajcie jej glowy glupstwami na jawie!
- Dobra, dobra...To żadne glupstwa! Już się polączylyśmy i wiemy, że to stary budzik, jaki przywiozla po zmarlej Mamie i który wczoraj pierwszy raz nastawila na budzenie, usiluje wydac z siebie coś na ksztalt dzwonka...Ale wychodza mu tylko śmieszne - nie obraź się - pierdnięcia. No, już, daj mi dotrzeć do świadomości!
- OK, idę spać. Obudźcie ją... Już i tak przestala śnić. Tak halasujecie.
Wtedy odczulam moc tych usilowań mózgu i dotarl do mnie ów tajemniczy dźwięk. "Co to tak cicho puszcza bąki?" pomyślalam i od razu chcialo mi się śmiać. "Zaraz, zaraz, czy to nie jest czasem stary budzik Mamy? O rany! Która godzina? Co, Dochodzi siódma?! Jakim prawem!"
Zerwalam się na ledwo obudzone nogi, których zakończenia nerwowe znajdują się przecież najdalej od nie-do-końca-obudzonego mózgu.
Wyrwalam ze snu dzieciaki, zagonilam je do lazienki, potem wepchnęlam coś na ksztalt śniadania do ich ziewających buzi, ubralam i zaprowadzilam do przedszkola. Ponieważ nie zdążyla do końca wypić kawy, mój umysl musial radzić sobie na zasadzie automatyki. Dopiero, kiedy Michalek zacząl rozpaczać, gdyż nie chcial być w grupie bez ukochanej siostry, moje myśli trochę się pozbieraly.
- Michalku, Nela jest tu obok. Nie placz! Zobacz, ile dzieci czeka na ciebie.
- Ja nie, nie- ch-cę bez Neliiiii!
Oddalam zrozpaczonego synka w czule ręce przedszkolanki i z trzęsącym się ze wspólczucie sercem wyszlam z przedszkola. Odważnie obralam kierunek "zakupy".
W markecie, jak w markecie, dużo towarów. Wkladalam coś do wózkaz różnych pólek. Ale jedno wlożylam bardzo świadomie: cztery Prince Pola XXL z promocji. A co tam! Podjechalam do kasy. "Pik, pik!" Zastukala kasjerka na swojej maszynie liczącej.
- Czterdzieści pięć zlotych! - uslyszalam.
- Proszę! -odpowiedzialam i zgarnęlam towar do wózka. Na szczęście ( a wyczulil mnie na to Marcin) zgarnęlam także paragon.
W tym czasie w moim mózgu zawrzalo. Istna burza.
- Hej, ty od refleksu! Uświadom jej, że za dużo zaplacila! No szybko, pokaż, co potrafisz! - neurony natarczywie atakowaly mój wciąż uśpiony refleks.
A ja spokonie wkladalam zakupy do torebek. Spojrzalam na paragon i coś rozblyslo w moim mózgu. "Jak to cztery Prince Polo po 4.99zl za każde!" Patrzę jeszcze raz. "Jak byk! Jak wól!" Przyglądalam się liczbom. "Zaplacilam bezmala 20zl za cztery promocyjne Prince Pola. Wrócilam do kasy. Pokazalam paragon i poprosilam o wyjaśnienie.
- Oj, rzeczywiście! - zmitygowala się kasjerka - Zaraz skoryguję.
Skorygowala i oddala mi resztę. Ale mój mózg nadal bil na alarm. "Jeszcze coś nie tak?" Liczę od nowa. "No, faktycznie! Znowu źle policzyla." Wrócilam do kasy.
- Wie, pani, ja jestem tylko humanistką, ale wydaje mi się golym okiem, że wciąż oddala mi pani za malo.
Koniec końców, pomoglam jej doliczyć się. Przy kasie ustawila się dluuuga kolejka wścieklych, porannych klientów. Kasjerka oddala mi jeszcze 4zl. Odeszlam, a klienci skrupulatnie liczyli, czy ich rachunki się zgadzają.
Wyszlam ze sklepu. BYLAM OBUDZONA! Mózg pracowal na pelnych, wręcz blyskotliwych obrotach. !6zl zostalo odzyskane.